poniedziałek, 22 lipca 2013

Osz, Ty...!

     Wyobraźcie sobie Kraków, zbudowany przez Rosjan i w 40% zamieszkany przez Niemców. Widzicie? Drugie największe miasto kraju, zbudowane przez jeden nieprzyjazny naród i zamieszkany przez drugi, z którym w sumie też przez lata nie układało się najlepiej? To dołóżcie do tego zdarzające się co kilka lat zamieszki na tle etnicznym. Macie? Jeśli do tego dodacie powszechny, środkowoazjatycki bałagan - jest spora szansa, że zobaczycie Osz, czyli drugie miasto Kirgistanu, które w znacznej części zamieszkują Uzbecy.

     Osz skupione jest wokół dwóch obiektów: bazaru i postsowieckiego parku rozrywki. Obie te rzeczy są nie byle jakie. Bazar jest największym bazarem Azji Centralnej i rozciąga się na długości ponad kilometra. Kupić można wszystko: od kirgiskich strojów ludowych, przez warzywa, aż po dopiero co oprawione mięso. Bazar tętni życiem aż do wieczora, a sprzedawcy - w przeciwieństwie do bazarów Uzbekistanu - nie zaciągają do środka swojego stoiska każdego, kto zatrzymał się żeby popatrzeć. Jest tłoczno, gwarno i głośno, ale w absolutnie nieirytujący sposób. Wybieramy owoce, oglądamy ludowe instrumenty, przestajemy przy różnych stoiskach i nikt niczego nam nie wciska w ręce. Co za ulga!
     Park rozrywki swoje najlepsze lata ma już za sobą, ale dalej przyciąga mieszkańców. Diabelski młyn, strzelnice, karuzele, a wszystko skupione wokół samolotu Jak-40, pomimo upływu lat dalej działa i jest śmiesznie tanie. Zaszaleliśmy i poszliśmy na diabelski młyn - kosztowało nas to astronomiczną kwotę 30 sum, czyli około 2 zł. Osz widziane z góry nie przedstawia jednak najlepszego widoku - składa się głównie z bloków z wielkiej płyty. Zupełnie inaczej wygląda zachodnia strona, gdzie nad miastem góruje szczyt ze "starożytnym" meczetem, w którym podobno modlił się sam Mahomet, oraz obowiązkową kirgiską flagą. Patrząc tam, wiemy już na co poświęcimy najbliższe godziny.

     Od wyjazdu z Uzbekistanu wszystko idzie łatwiej. Walutę wymieniamy w kantorze, nie pokazujemy dokumentów co pięć minut, nie targujemy się o wszystko (istnieją oficjalnie podane ceny i rozkłady jazdy!). Nawet ludzie częściej się uśmiechają. Dodając do tego śmiesznie niskie ceny niektórych rzeczy - czujemy, że trafiliśmy we właściwe miejsce.

2 komentarze:

  1. Nareszcie trafiliście w dobre miejsce. Zabawcie tu dłużej i opiszcie wszystko w szczegółach. Ada, gratulujemy dotychczasowych tekstów, masz talent, że ho, ho. Język i styl- super. Szykuje się dobry materiał na ciekawą książkę. Tomek inspiruje trochę? Mamy nadzieję. Pozdrawiamy. Alfaro159

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę uśmiechnięte twarze, to cieszy bo jestescie zadowoleni. Ja tez sie ciesze, super wiadomosci na lekcje Pozdrawiam Grazyna B

    OdpowiedzUsuń