wtorek, 9 lipca 2013

1200 kilometrów w 27 godzin

      Jeśli przez ostatnich kilka godzin wpatrujesz się w powoli przesuwający się za oknem krajobraz, to prawdopodobnie znalazłeś się w pociągu. Jeśli tym krajobrazem jest pustynia, kilka godzin zmienia się w kilkanaście, z sąsiednich miejsc dobiega rosyjsko-orientalne disco polo, a dla współpasażerów jesteś atrakcją, to jest spora szansa, że jest to pociąg w Uzbekistanie. A jeśli dodatkowo okazuje się, że połowa okien się nie otwiera, pozostałe to uchylanie lufciki, a na zewnątrz panuje czterdziestostopniowy upał i zastanawiasz się, czemu nie dopłaciłeś do biletów w lepszej klasie, to jest to plackarta pociągu jadącego na zachód od Taszkentu.
      Pociągowy zestaw przetrwania: woda (dużo wody), kubek i herbata (lub w wykonaniu miejscowych imbryczek i czarki) - wrzątek dostępny jest za darmo w zasadzie przez całą drogę, papier toaletowy, jedzenie które przetrwa ponad dwudziestogodzinną saunę (u nas sprawdził się tylko chleb i ogórki) i słuchawki. W zasadzie na długich, ponad godzinnych postojach można kupić to wszystko (a nawet o wiele więcej jak na przykład bokserski z napisem "rassija" czy wędzoną rybę), ale biorąc pod uwagę fakt, że na 27 godzin jazdy przypadają 4 stacje, to lepiej się zaopatrzyć przed wyjazdem. W cenie biletu, ku naszemu pozytywnemu zdziwieniu, znajduje się pościel i ręcznik. To ostatnie jest szczególnie przydatne, zwłaszcza, że w toalety są nadspodziewanie czyste, chociaż jakieś 30 lat odsłużyły. Woda (zimna!) była przez całą drogę. Ku przestrodze - toalety zamykane są pół godziny przed stacją, a postoje są raczej długie.
      Pociąg, tak jak i wszystko w tym kraju patrolowany jest przez mundurowych, którzy we wszystkim co nietypowe dopatrują się co najmniej podstępu. Naprawiając kartę pamięci wzbudziliśmy sensację jakbyśmy konstruowali przynajmniej bombę. Na szczęście ponownie okazało się, że turyście wolno więcej.
      Jeśli o turystów chodzi: nasza obecność w najtańszym wagonie wzbudziła konsternację zarówno współpasażerów, jak i naszego "prowadnika". Ci pierwsi nie bardzo wiedzieli gdzie leży Polsza, a Poliaki według nich zamieszkują Pakistan. Prowadnik z kolei, nie mógł pojąć co turyści robią w Uzbekistanie. Jak tłumaczył - gorąco wspierany przez pasażerów - turysta powinien jeździć grupą, na pewno nie najtańszą klasą pociągu i w ogóle to nie w tym kraju, bo tu nic nie ma. Ostatecznie przekonany, że nie śpimy na dolarach pomógł nam załatwić nocleg w Kungradzie, ale to zupełnie inna historia :-)

4 komentarze:

  1. Wyjadajcie kiedyś melona łyżeczką w takim pociągu... to dopiero egzotyka dla współpasażerów, bo jak tak można jeść??? :) powodzenia w dalszej drodze!

    Aga

    P.S. pozdrówcie od nas babeczkę z noclegowni w Mujnaku

    OdpowiedzUsuń
  2. Narzekasz na długą podróż koleją w Polsce - pojedź kolejami uzbeckimi! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. NIgdy nie widziałam tak czystej Plac karty, jak na waszym zdjęciu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko dodam, że to zdjęcie zrobiliśmy pod sam koniec przejazdu, czyli po ponad 27 godzinach ;)

      Usuń