Dokąd? Czym? Na
jak długo?
W tych trzech hasłach zamyka się w zasadzie
seria pytań
przedwyjazdowych. A pierwsze z nich zawsze jest najtrudniejsze. Bo ilość możliwości i pomysłów zwykle nas przerasta. Wschód, zachód? Samolotem, pociągiem, rowerem? Bilety first minute, last minute? Podróż palcem po mapie i strzelanie na chybił trafił w globus? Człowiek chce gdzieś pojechać, kusi cały świat, a czas ograniczony. Wiemy tylko jedno - na własną rękę, daleko, niezbyt drogo, coby ładnie było i jakaś kultura ciekawa... Ograniczenia niby duże, ale niczego nie zmieniają - pomysłów i wizji wciąż za dużo.
Jednak w tym roku dylemat w pewnym sensie rozwiązał się sam. Bo jeśli po raz
pierwszy rzucamy pytanie gdzie chcemy jechać, a po pięciu minutach
ktoś,
kto nie słyszał naszej
rozmowy wręcza
nam przewodnik po Azji Centralnej, to już musi coś znaczyć. Jeśli w tym samym
czasie Kirgistan znosi wizy dla Polaków, wschód staje się realną wizją. A jeśli jednocześnie pojawia się błąd taryfowy jednej z linii lotniczych i
bilety do Azji można kupić za śmieszne pieniądze, to
pozostaje już
tyko wyrobić
sobie wizy i spakować plecaki.
No
właśnie, spakować plecaki… Biorąc pod uwagę, że jutro wyjeżdżamy na dwa
miesiące,
to wszystko powinno być już przygotowane
i ogarnięte. Słowo klucz – powinno.
Stan
na dziś.
Papierkologia stosowana za nami: mamy wizy i ubezpieczenia. Mamy załatwiony
pierwszy nocleg. Nawet większość rzeczy, które trzeba
zabrać
mamy już naszykowane. Do mniejszości, których nie mamy,
zaliczają
się
drobiazgi, jak okulary przeciwsłoneczne czy spodnie, których nie mam
ja. Tomek też
pewnie czegoś
nie ma, tylko nie chce się przyznać.
Za
to oboje mamy kazachskie czapki. No i bilety w jedną stronę do Taszkentu.
W Kazachstanie (jeszcze) nie byliśmy, ale tamtejszymi narodowymi czapkami pochwalić się możemy :) |
Plany na najbliższy czas?
Jutro rano wyjazd do Rygi, a pojutrze wieczorem samolot do Taszkentu,
gdzie nic już
(chyba) nie będzie
takie jak w Europie. "Problemem" Uzbekistanu jest to, że jest to kraj
autorytarny i pal licho, że Sz. Pan Prezydent (od 20 lat ten
sam) chce wiedzieć co robią jego
obywatele w każdej
sekundzie swojego życia. Niestety, tyczy się to również turystów i przekłada się na m.in. na
obowiązek
rejestracji w miejscu nocowania (w teorii co trzy dni, w praktyce podobno codziennie).
O szkodliwości
takich wymogów
nie trzeba chyba nikogo przekonywać - ze spania pod
namiotem w najbliższym czasie nici. Wspomnę tylko, że hoteli, które mogą gościć turystów raczej nie
przybywa, a ceny w nich są wyższe niż w tych bez
licencji. Jeżeli
dodamy do tego walutę, której najwyższy nominał 1000 UZS jest
wart około
1.60 PLN robi się już całkiem
egoztycznie :)
Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo....
Szczerze Was nienawidzę za to :). Zobaczycie Morze Aralskie (czy jego pozostałości)... Miłej podróży i nie zapominajcie o zdjęciach!
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Świetne czapki :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i czekam na wpisy. Figat :)
OdpowiedzUsuńno bawcie się dobrze dzieci!
OdpowiedzUsuńMaciejewski
Życzę Wam niezapomnianych wrażeń i powodzenia
OdpowiedzUsuńTwoja chrześnica Amelka :)
A w kwestii papierkologii: mandat za lans w kazachskich czapeczkach opłacony przed wyjazdem? ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki z Giermanii :*