sobota, 17 sierpnia 2013

Zaginamy czasoprzestrzeń

     Ostatnio zdecydowanie za dużo się dzieje, a czas płynie zbyt szybko. Od ostatniego postu minęły 3 dni, a w tym czasie zdążyliśmy:

- przejechać nocnym pociągiem z Wołgogradu do Noworosyjska;
- zwiedzić ten ostani wraz z przyległościami;
- spać u dwóch couchsurferòw jednego dnia;
- przejechać jedynym autobusem z Noworosyjska do Portu Kawkaz, skąd płyną promy na Ukrainę;
- kąpać się w Morzu Czarnym w dwóch krajach;
- rozmawiać po polsku z rosyjskim komunistą, który czuje się winny za Powstanie Warszawskie;
- wylądować w Kerczu w bazie studentów archeologii;
- w zamian za witkt i opierunek trochę tam popracować...

     Przed piszącymi te słowa pojawia się problem stanowiący
nie lada wyzwanie: który z powyższych tematów opisać dokładniej, a który zostawić na rozmowy przy piwie? :-)

     Kupowanie biletów na dalekobieżne autobusy w Rosji jest czymś nieogarnialnym i stanowi wielkie wyzwanie, nawet po miesiącu w Azji Centralnej. Gdy o godzinie 11 chcieliśmy kupić bilety na autobus odjeżdżający o 14, "przemiła" pani z okienka poinformowała nas, że bilety można kupić dopiero po przyjeździe autobusu, bo nie wiadomo ile miejsc będzie wolnych (!). Gdy autobus przyjechał, usłyszeliśmy, że biletów już nie ma i trzeba było je kupić wcześniej (!!). Dodam tylko, że jest to jedyny autobus z milionowego miasta, który odjeżdża do granicy morskiej z Ukrainą (!!!).
     Kiedy już jakimś cudem tam dojechaliśmy, równie miły celnik, z bliżej nieznanych przyczyn uznał, że mój paszport jest podrobiony i przetrzymał nas prawie pół godziny. W efekcie po tej przyjaźniejszej stronie granicy znaleźliśmy się już po zachodzie słońca i gdyby nie pomoc potomków Polaków zesłanych na Kamczatkę (!!!!) byłoby ciężko...
     Ostatecznie wylądowaliśmy na czarnomorskiej plaży, pijąc wygazowane piwo nad wykopaliskami i rozmawiając z rosyjskimi studentami na temat IIWŚ i śpiewając Międzynarodówkę. W końcu postawiliśmy namiot przy obozowisku archeologów i po informacji, że "kto nie pracuje ten nie je" rano zabraliśmy się za płukanie ceramiki...

3 komentarze:

  1. Musieliście nieźle płukać tę ceramikę skoro się załapaliście na kawior

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się Wam powodzi! Kawior pewnie o każdej porze dnia, do tego jakieś piwko...całkiem fajnie. Towarzystwo teś niczego sobie. Ja też tak chcę!!! Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś w tym jest! My trafiliśmy na Krymie na Rosjanina z Doniecka, który cały czas trajkotał o AK i powstaniu warszawskim. A mówią, że kuźwa nikt o tym nie słyszał :P

    TL

    OdpowiedzUsuń