poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Trzydzieste trzecie w rankingu...

     Pamiętając o trudnościach na granicy uzbecko-kirgiskiej byliśmy pełni obaw przed przekroczeniem linii kirgisko-kazachskiej. Tym razem, oprócz obaw przed powszechnym bałaganem, niekończącymi się kontrolami i stertą papierów do wypełnienia, zastanawialiśmy się też, czy nasz kierowca poczeka na nas (co wcale nie jest oczywiste) i czy uda nam załatwić rejestrację na granicy. Obawy okazały się być na wyrost. Bałagan był wprawdzie taki jak wszędzie (w tutejszych słownikach słowo "kolejka" nie istnieje), ale nauczeni doświadczeniem pchaliśmy się przy użyciu łokci. Kontrolę bagażu udało się przejść dość szybko. Celnika szturchającego plecak i dopytującego się "szto eta?" zbyliśmy odpowiedzią "ruksak" i szybkim krokiem poszliśmy dalej. Ten, chyba nieco zdziwiony przepuścił nas, nie każąc nam otwierać bagaży i wypakowywać ich zawartości, jak to miało miejsce w przypadku wszystkich innych migrantów. Papierów nie było tak dużo, a kierowca poczekał. Tylko rejestracji nie udało się nam ku naszej irytacji załatwić na granicy, wbrew temu, co twierdziła oficjalna strona internetowa kazachskiego turyzmu. Mając w programie wizytę na posterunku policji, wymianę waluty i organizację noclegu stwierdziliśmy, że godzina 18 to nie najlepsza pora na przyjazd do nowego kraju.
     Nieprzyjazna była nie tylko godzina o której przyjechaliśmy, ale też miasto. Ałmaty powitało nas podobiznami (i cytatami) powszechnie ukochanego prezydenta Nazarbayewa i plakatami "Kazachstan 2050". Nie mamy wprawdzie pewności co do założeń tego planu 37-letniego, ale "pierwsza trzydziestosiedmiolatka"  brzmi nieźle.
     Samo Ałmaty, do późnych lat 90. stolica kraju, jest naszym pierwszym od miesiąca miastem o prawdziwie miejskim charakterze. Jest tak miejskie, jak tylko się da. Zbudowane na regularnej siatce ulic powala rozmachem i ogromem budynków. Pozwalają też nieco ceny - bo Ałmaty zajmuje zaszczytne 33 miejsce w rankingu najdroższych miast świata. Pomimo taniej benzyny (ok 2,80zł za litr), towary na sklepowych półkach mają ceny co najmniej europejskie. I to raczej z zachodniej Europy. Przyzwyczajeni do taniego Kirgistanu przeżywamy niemiły szok, patrząc na mleko kosztujące 7zł (!). Jednak po paru godzinach odnajdujemy tanie sklepy i produkty, a znaleziony przypadkiem bazar z "normalnymi" cenami przywraca nam wiarę w ten kraj. Wprawdzie ciągle nie rozumiemy jak cola może kosztować dokładnie tyle samo co woda (czyli 2,40zł za 1l), ale chyba się tu odnajdziemy...

4 komentarze:

  1. Tydzien nie pisalam Bylismy na Sycylii Garażowanie było w Warszawie w goscinnym domu Tomka Ciekawosc mnie zżera dlatego już czytam co u Was Pozdrawiam G.B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduje ze ja caly czasczytam. Blog super. Buziaki, mileh podrozy Figat

    OdpowiedzUsuń
  3. Adeniu, i co my, Twoi wierni czytelnicy będziemy czytać, gdy skończy się Wasza podróż? Doświadczeń i wrażeń macie tyle, że wystarczy ich na niezłą książkę.Biorąc pod uwagę Twój talent pisarski-czytałoby się, że ho,ho!
    Myślę, że i pozostali komentatorzy też tak uważają. PRAWDA?

    OdpowiedzUsuń