wtorek, 20 sierpnia 2013

Pierwszy od początku spacer po Starym Mieście

     Transport autobusami na Ukrainie to nowe doświadczenie w naszym życiu. I nie chodzi nawet o to, że na długie, ponad 10-godzinne trasy podstawiane są maszyny, które mają za sobą nie tylko lata świetności, ale też w ogóle przydatności. Problemem są raczej współpasażerowie. Przejazd odliczany jest stosunkowo częstymi i długimi postojami. Wychodząc na pierwszym z nich, korzystając z tego, że razem z biletem sprzedawana jest miejscówka nie zostawiliśmy nic na naszych miejscach. W efekcie oczywiście ktoś je zajął. Podczas drugiego postoju zostawiliśmy na siedzeniach butelkę wody i tym razem zastaliśmy na naszych miejscach kobietę, która po prostu ją sobie przywłaszczyła. Na kolejnym, w akcie desperacji zaznaczyliśmy miejsca wszystkim, co mieliśmy ze sobą: okularami, chusteczkami, wachlarzem i całą stertą innych drobiazgów. Tym razem nikt nas nie podsiadł, ale okazało się, że zabraliśmy tylu dodatkowych stojących pasażerów, że nie mogliśmy się dostać do naszych toreb, żeby to wszystko odłożyć i zostaliśmy z absolutnie nieprzydatnymi przedmiotami na kolanach. Naprawdę, po przyjeździe do Odessy odetchnęliśmy z ulgą.
     W sumie z ulgą odetchnęliśmy też już po pierwszych godzinach w mieście. W końcu znaleźliśmy się w miejscu, w którym wszystkie ulice nie wyglądają tak samo. Założone w końcu XVIIIw, przez lata jedno z najważniejszych miast Imperium Rosyjskiego, dziś pełniąc rolę kurortu nosi widoczne ślady swojej świetności. Pełne niskich, kolorowych kamieniczek, wypełnione zielenią, w dziwny sposób kojarzy się nam z gruzińskim Tbilisi, co jest dość dużym komplementem. Jako pierwsze miasto tego wyjazdu posiada normalne Stare Miasto (w końcu!), a w nim - ku naszemu zdziwieniu - ulicę Lecha Kaczyńskiego. Wprawdzie od dawna nie oczekujemy logiki, ale i tak dziwi nas, gdy kilka przecnic dalej, z pomnika dumnie patrzy Caryca Katarzyna, trzymająca w ręku pergamin (w naszej interpretacji będący traktatem rozbiorowym). Powagi dodają miastu także "monumentalne, gigantyczne i potężne" (to cytaty z przewodników) schody potiomkinowskie, które w naszym odczuciu są jednak nieco przereklamowane.
     Tę mini-pseudo recenzje można zakończyć przydatnym dla turystów stwierdzeniem, że sprzedają tu niezbyt smaczny, jak na ukraińskie standardy, kwas chlebowy. Jednak nawet to nie zmniejszyło naszej radości z przebywania w miejscu, w którym z każdego pomnika nie patrzy Lenin.
     Jutro zmieniamy państwo i udajemy się do stolicy Mołdawii, Kiszyniowa...

2 komentarze:

  1. A Naddniestrze będzie?
    Witamy w Europie mniej więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naddniestrze odpuszczamy z premedytacją - czasu już mało.

      Usuń