piątek, 8 września 2017

Zakopane po kazachsku

Jak się jeździ klasą lux pociągu typu premium, bo ekspresowych składów TALGO nie da się inaczej nazwać?
- Przepraszam, a czy pościel jest w cenie? Bo nigdzie jej nie widzimy...
- Ależ wszystko jest już posłane! Proszę powiedzieć tylko kiedy rozłożyć łóżka!
O wrzątek do zalania zupki chińskiej woleliśmy nie pytać...

Sam pociąg trochę jak hotel - dywany, ściany obite materiałem, karta magnetyczna do zamykania drzwi przedziału... W tych warunkach nie zostało nam nic innego niż pójść do tutejszej wersji WARSu, zwłaszcza, że po olbrzymim spadku wartości tenge wszystko tutaj zrobiło się naprawdę tanie, a whisky i koniak w pociągu to kwestia kilku złotych.

Na tym jednak luksusy się kończą - dzień jak i wszystkie do tej pory zaczynamy od barszczu w "stołowej" na dworcu i lecimy dalej. Ałmaty, dawną stolicę Kazachstanu traktujemy jako bazę wypadową. Bo jak można inaczej, jeśli pół godziny drogi od miasta wznoszą się szczyty przekraczające 4000 m? Na pierwszy ogień wypad do Medeu, centrum spotów zimowych. Wprawdzie zimy jakby nie ma, więc jedna z głównych atrakcji - jedno z największych na świecie lodowisk, w dodatku o najczystszym lodzie, jest zamknięte, ale zamiast tego robimy spacer do gorących źródeł. Cóż, może zimą wydają się gorące, teraz są raczej chłodne...

Kolejny dzień zaczynamy z rozmachem: wjazdem kolejką górską na przełęcz Talgar. Prawie pół godzinna jazda kończy się na blisko 3200 m. n.p.m. Na południe: kuszący skalisto-piarżysty, otoczony lodowcem sięgający 4100 m szczyt Abay. Na północ: znacznie bardziej realna 3500-metrowa Szimbulaczka. Cóż, jest dość późno, wieje zimny wiatr, a my jesteśmy zdecydowanie nieprzygotowani do trudnych trekkingów. 3 godzinne przejście skalistej grani musi nam wystarczyć. A jak ma nie wystarczyć, jeśli wokół wznoszą się czterotysięczniki, w dolinach leżą lodowce, po bezchmurnym niebie latają orły, a my jesteśmy tu całkowicie sami?

Wysokość i słońce robią swoje - już wracając przesypiamy cały zjazd kolejką. Jeszcze tylko szybki spacer po Ałmaty  (naprawdę tu byliśmy? nic nie poznajemy...) i można się pakować na pociąg do granicy z Chinami. 

5 komentarzy:

  1. Cudnie wyglądacie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Macie zdjecie tego pociągu ?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ten posąg na przedostatnim zdjęciu toż to sam Marcin S. w przebraniu jakiejś dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  4. [JB]
    Pewnie "i to by było na tyle". Są w za Wielkim Chińskim Firewallem, Google jest zbanowane, (chyba) nie maja VPNa, ...
    Wrócą, to może nadrobią :(

    OdpowiedzUsuń