piątek, 19 września 2014

Melaka, czyli o jeden durian za daleko

Mając do wyboru spędzenie kolejnego dnia w Kuala Lumpur, albo zmieszczenie jeszcze jednego miejsca w napięty grafik wyjazdu, zdecydowaliśmy się oczywiście na to drugie. Wybór padł na oddaloną o 2 godziny jazdy autobusem Melaki - jednego z tych malezyjskich miast, w których widnieją widoczne ślady epoki kolonialnej.

Połączenie Kuala Lumpur - Melaka jest realizowane co 30 minut autobusami przypominającymi raczej taksówki VIP - 28 szerokich, niemal do pełna rozkładanych miejsc w pojeździe, który w normalnych warunkach spokojnie zmieściłby z 40. A to wszystko za nieco ponad 10 złotych.

Gdyby nie egzotyczna roślinność i dziwny język, którym operują miejscowi, można by pomyśleć, że ma się do czynienia z miłym holenderskim miasteczkiem: jest tu miejski ratusz, wiatrak, zabudowa stylizowana na "czerwoną cegłę" oraz kościół. Swój wkład w rozwój miasta, poza Holendrami, mieli także Portugalczycy (wcześniej) i Brytyjczycy (później).

Poza dzielnicą typowo kolonialną znalazło się tu również Chinatown - i to nie byle jakie, bo wpisane na listę UNESCO. Pewnie dlatego, że znajduje się tam najstarsza chińska świątynia w Malezji, a także najstarszy meczet. Obrazu tego multikulturowego miasta dopełniają katedra i ruiny  kościoła z XVI w.

Każdy dzień naszego pobytu obfituje w doznania kulinarne. Tym razem wybór padł na deser: Cendol z Durianem. Cendol to rodzaj zimnej zupy na bazie mleka skondensowanego i kruszonego lodu podawanej z ultra słodkimi żelkami, kukurydzą, czerwoną fasolą i ewentualnym dodatkiem. Tym dodatkiem był rzeczony Durian. Durian to jeden z tych owoców,  który nijak nie jest dostępny w Polsce (teraz wiemy dlaczego), a także nie jest możliwy do przewozu samolotem w bagażu podręcznym (też wiemy dlaczego). Otóż Durian, jak przystało na typowy azjatycki owoc wydziela...hmmm...niezbyt przyjemny zapach (żeby nie powiedzieć, że po prostu śmierdzi). Całość okazała się dla naszych europejskich podniebień mieszanką niemal niejadalną, ale jako, że ludność tubylcza ów deser zasuwała równo i z niekrytą przyjemnością, nie chcieliśmy być gorsi i jakoś zmęczyliśmy naszą porcję. Ale "zapach" Duriana prześladował nas przez resztę dnia. Durian dla miejscowych to nie lada przysmak: można go znaleźć w sokach, shake'ach, ciastkach, a nawet sajgonkach czy - uwaga - McFlurry z McDonalda. Cóż. Jaki kraj, takie przysmaki.

Jutro pobudka o 4:00, dzięki której jednak będziemy mieli możliwość zjedzenia śniadania na Borneo :-) (dobrodziejstwa porannych lotów).

4 komentarze:

  1. [JB] Ale jak to? Żadnych komentarzy? Pierwszy!

    Ale Wam dobrze. Widać po uśmiechniętych zdjęciach (choć na ostatnim Tomek ma nietęgą minę).
    Podróż życia. Nie pierwsza i nie ostatnia :)

    Macie pogodę? Tam jest teraz pora monsunowa? Pogodynki mówią o 40% szansy na deszcz, a na zdjęciach raczej sucho. Pytam, bo zaraz jadę trochę Waszym kierunku i nie wiem, czy kurtkę brać.

    Bawcie się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda jest stała: w dzień gorąco i wilgotno, wieczorem gorąco i możliwy deszcz. Prognozy pogody są niepotrzebne. Pada średnio co drugi dzień, zwykle po 19, ale leje jakby ktoś lał wiadrem. Deszcz nie przynosi ochłody, więc kurtki są zbędne: człowiek tylko się spoci, a leje tak, że nawet najlepsza kurtka przemoknie.
      Chyba parasol byłby bardziej przydatny ;)

      Usuń
  2. Hej,
    Nie wiem czy to prawda, ale podobno jest zakaz krojenia (obierania, wyciskania? ) duriana w pomieszczeniach zamkniętych - grożą za to kary. A tak z ciekawości: do czego jest zbliżony 'zapach' duriana? Da się to jakoś określić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie bedzie to zbyt merytoryczna odpowiedz, ale zapachu duriana nie mozna porownac z niczym, oprocz samego duriana. Czasekm okresla sie go jako cos zblizonego do mieszanki smazonego czosnku, sera smietankowego i migdalow, ale nie wiem, czy na pewno potwierdzimy ta opinie. Na pewno charakterystyczne jest to, ze dopoki nie wiedzielismy co wydziela taki zapach, to go nie czulismy, a od kiedy sprobowalismy duriana, to od razu go wyczuwamy.

      Co do krojenia - na pewno zakazane jest przewozenie go samolotem: na tablicach na lotniskach figuruje jako drugi, po broni zakazany przedmiot. Takze przy wejsciu do wielu budynkow (glownie hoteli) umieszczone sa tabliczki "no durian".

      Przepraszam, za brak polskich znakow.

      Usuń