piątek, 5 sierpnia 2016

Sanatorium i na szczyt. Słowem - do bani ;)

Podobno bogaci Rosjanie jeżdżą do Soczi, a biedni do Arszanu. My trafiamy tam trochę przypadkiem. Ale po kolei...
Biletów na pociąg do Ułan-Ude brak. To znaczy są, ale tylko na klasę lux. Nawet z pomocą przypadkowej Rosjanki która postanowiła się nami zaopiekować, nic nie dało się ugrać. Trudno, jak nie Ułan-Ude, to gdzieś indziej. Szybki rajd po dworcu pozwolił nam stać się posiadaczami biletów na ostatnią tego dnia marszrutkę do Arszanu. Wiedzieliśmy o nim tyle, że to wieś położona w Dolinie Tunkińskiej - szerokiej na 50 km dolinie, będącej przedłużeniem Bajkału. Między górami Chamar Daban i Sajanami. Dodatkowo wieś sanatoryjna, w regionie gorących źródeł. Sama dolina leży w regionie aktywnym sejsmicznie, stąd gorące wody mineralne i pozostałości po bardzo starych wulkanach. Jednocześnie to miejsce zapisało się w historii Polski - wieś Tunka, dawniej najważniejsza w regionie, to miejsce zsyłki 156 polskich księży. To jedziemy ;)
A że marszrutki czasem się psują, a pogoda gwałtownie zmienia, do Arszanu docieramy po 22. W środku burzy. I w kompletnych ciemnościach, bo burzy towarzyszyła wichura łamiąca drzewa i zrywająca linię wysokiego napięcia. Cóż, miewaliśmy lepsze początki w nowych miejscach...
I chyba tylko zmęczenie poprzednim dniem tłumaczy nasz leniwy, iście sanatoryjny dzień. Uczciwie zwiedziliśmy całą wieś, przeszliśmy park zdrojowy i - wchodząc w atmosferę miejsca - napiliśmy wód mineralnych. Nawet kilkukilometrowy spacer do wodospadów i drewnianej świątyni buddyjskiej był jakiś taki powolny. A zwieńczeniem takiego dnia mógł być tylko wyjazd do jednych z kilku w dolinie gorących źródeł. Nasz honor ratuje jedynie fakt, że 35 km dzielących nas od wsi Żemczug, którą wybraliśmy sobie za cel, pokonaliśmy złapanym na stopa UAZem. Jak na pierwszy w życiu "wyjazd do wód" było całkiem nieźle. Nawet  jeśli samo uzdrowisko najlepsze lata ma już dawno za sobą.
Drugi dzień to już inne atrakcje - wejście na jeden z sajańskich szczytów nazywany Pikiem Ljubwi, czyli na nasze po prostu Górą Miłości. Góra jak góra - do pokonania niemal 1300 metrów różnicy wzniesień przez zaledwie 5 kilometrów. Uczciwe trzy-cztery godziny stromego podejścia, na zmianę po błocie i kamieniach. Wbrew prognozom cały ranek mży. Idziemy, niestety w gęstej chmurze, zupełnie nieświadomi ani krajobrazów (niestety), ani odległości jaka dzieli nas od szczytu (na szczęście). Po 1000 pokonanych metrach mgła staje się rzadsza, a naszym oczom ukazuje się przepiękny widok - wychodzimy ponad chmury. Dla tego widoku warto było walczyć o bilety, szukać noclegu w deszczu i ślizgać się na podejściu. Po lewej lesiste grzbiety Chamar Daban, po prawej skaliste, księżycowe granie Sajanów. A za plecami absurdalnie szeroka dolina z zespołem jeziorek i Wulkanem Czerskiego, z którego pozostał już tylko pagórek z wyraźnym kraterem.
A po długim podejściu i jeszcze dłuższym zejściu, podrapani, pogryzieni przez muszki i komary, zmęczeni, zamawiamy u naszego gospodarza banię. Prawdziwą syberyjską banię, w drewnianej chacie z kamiennym piecem. Taką w której siedzi się przynajmniej godzinę, polewając na zmianę gorąca i zimną wodą i wypacając się w saunie. A jeśli potem czekają na nas gorące pielmieni i zimne piwo Biały Niedźwiedź to czego jeszcze chcieć?

5 komentarzy:

  1. Nikt nie komentuje, bo łakniemy dalszego ciągu jak kania dżdżu.
    Ta wyprawa jest mniej widowiskowa niż poprzednie, poprzednie to była prawie jazda po kurortach, tyle, że bez przewodnika.
    Piszcie koniecznie. I bawcie się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jest na przedostatnim zdjęciu?

      Usuń
    2. To jeden z wielu rodzajów ziół które można kupić w Dolinie Tunkińskiej. Na oko sądząc, w Arszanie praktykuje się terapię wodami mineralnymi, ziołami. Ziół można kupić całe mnóstwo, ale na co są te konkretne niesgety nie wiem, oprócz tego, że mają chwytliwą nazwę "zioła syberyjskiego szamana".

      Usuń
  2. Podoba mi się nazwa. Widzę dobry intwres w Polszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Te widoki sa tak zachwycające !! Maizga totalna !! Oby was niedźwiedzie nie goniły :D

    OdpowiedzUsuń