niedziela, 14 sierpnia 2016

Moskwa, pierwsze starcie: inna rzeczywistość

Kiedy poznany kilka lat temu w Uzbekistanie Andriej powiedział nam, że jeśli chcemy zobaczyć Rosję to nie ma sensu jechać do Moskwy, nie do końca mu uwierzyliśmy. Mimo, że jesteśmy tu ledwie chwilę, to gołym okiem widać, że inne jest tu dosłownie wszystko i nie są to różnice wynikające jedynie z prostego podziału na bogatych i biednych.

Pociąg z Irkucka do Moskwy jedzie trochę ponad 90 godzin, więc pomimo kuszącego nas przejazdu Koleją Transsyberyjską wybraliśmy wariant samolotowy. Wada tego rozwiązania jest jedna - lot wyrywa nas z jednej rzeczywistości i wrzuca w drugą. W tym wypadku kompletnie inną.

Dziurawe i byle jak łatane drogi zostały zastąpione przez te szerokie, równe i zakorkowane wielopasmowe. W miejscu drewnianych chat i bloków z których odpada tynk pojawiły się kamienice ze zdobionymi frontami i wielkie blokowiska. Zniknęły wszystkie łady, wołgi i UAZy, a zamiast nich pojawiły się najnowsze modele mercedesów, audi i bmw. Nie ma biednej bylejakości i szarości charakterystycznej dla syberyjskich miast. Jest czysto, europejsko i bardzo bogato.

Jeszcze wczoraj spacerowaliśmy po Irkucku gdzie drewniane domy zapadają się w grunt. Byliśmy w niemałych wcale wioskach, gdzie nie ma bieżącej wody i kanalizacji, a prysznic jest przywilejem nielicznych. Transport po dziurawych albo bitych drogach odbywa się przy użyciu marszrutek z nieodmiennie zepsutym zawieszeniem albo japońskich samochodów (z kierownicą po prawej stronie) sprowadzonych tam na zasłużoną emeryturę. Króluje rosyjskie disco-polo, a szczytem sztuki kulinarnej są mongolskie pierogi.

Dzisiaj trafiliśmy do parku na wieczorny koncert jazzowy. Można usiąść na równo przystrzyżonej trawie z dowolnym drinkiem albo sushi na wynos. Idąc tu szerokim deptakiem mijaliśmy kamienice jakich nie powstydziłby się Paryż. A i ludzie są jacyś inni i nie chodzi tu o ubrania zachodnich marek. Ta inność to chociażby częsty uśmiech na twarzy kasjerek i znajomość repertuaru słów z zakresu: proszę i dziękuję. Ciekawe czy oni wiedzą, że w odległości kilku godzin lotu w tym samym kraju, jest Rosja tak kompletnie inna, że wspólny jest chyba tylko język?

PS.: Na razie przytoczył nas kontrast między Syberią a Moskwą, niestety też ten finansowy - jest tu zdecydowanie drożej niż na Syberii (ale dzięki taniemu rublowi +/- tak jak w Warszawie). Pora w końcu ruszyć się poza ścisłe centrum i na zabytki. Obiecujemy jeszcze bardziej konkretną relację z Moskwy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz