piątek, 10 lutego 2017

Ciekawostki filipińskie #1: łowcy głów, kanibale i animiści

Północna część wyspy Luzon, a konkretnie góry Cordillera, zwane często Ifugao od nazwy prowincji, to takie miłe miejsce. Zwiedzając lokalne muzeum trafiamy na bardzo przekonywującą wystawę broni należącej nie tak dawno do lokalnej ludności. Towarzyszą jej zdjęcia wytatuowanych mężczyzn i kobiet z bransoletami sięgającymi do łokci, podpisane dość wymownie: "łowcy głów z gór Ifugao". Informacja ta szybko ulega rozszerzeniu i łowcy głów dodatkowo zostają kanibalami. A jeszcze później dowiadujemy się, że koniecznie musimy pojechać do odległej o 60 km Sagady obejrzeć trumny...

Ale po kolei. Informacje o polowaniu na głowy wrogów i kanibalizmie lokalnych plemion szły w parze. O ile pierwsza z nich jest potwierdzona - cóż nie są to jedyne ludy które w którymś momencie istnienia wpadły na pomysł ozdabiania swoich chat czaszkami wrogów - to źródło drugiej z nich jest nieco inne.

Pierwsi europejczycy którzy trafiali w góry Ifugao (i z nich wracali) przynosili informacje o panującym kanibalizmie. Dowodem na to miały być wiecznie czerwone usta i zęby tubylców. Dzisiaj biali odkrywcy zdziwiliby się, widząc tak samo czerwone uzębienie większości mężczyzn regionu. A przyczyna tego stanu rzeczy, jak i samej plotki, dawno już zdementowanej, jest prozaiczna: moma. Moma to lokalna używka, z której korzystają niemal wszyscy mężczyźni, a nawet niekiedy i dzieci. Składa się z liści betelu, liścia tytoniu, lokalnego orzecha Areca Palm i startego wapienia (ten ostatni ma za zadanie regulować ph całości specyfiku). Wszystkie składniki składa się w kulkę, pakuje do ust i żuje intensywnie. Betel wydziela intensywny czerwony sok, a tytoń pobudza ślinianki, więc efektem są grupy mężczyzn siedzących na ulicach i plujących bez przerwy na czerwono. Oprócz tego całość podobno orzeźwia, rozgrzewa i pobudza. Tego nie potwierdzimy, ale moma na pewno silnie uzależnia i pozostawia trudne do domycia czerwone zęby. Władze próbują walczyć z plagą momy, ale na oko sądząc - bezskutecznie. Trudno, żeby było inaczej, jeśli pakiet wystarczający na 4 porcje kosztuje 10 peso, czyli 80 groszy...

Mając do dyspozycji jeszcze jeden dzień w górach Ifugao zamiast jechać do wioski etnograficznej łowców głów, o 4:30 rano czekamy na autobus do polecanej Sagady. Wioska leżąca na wysokości 1600 m. n.p.m. słynie z jaskiń, ale jeszcze bardziej - z trumien. Wyjątkowych w skali świata, bo wiszących. Lokalne wierzenia w czasach przedchrześcijańskich uwzględniały reinkarnację, uznając przy tym, że po pochowaniu ciała w ziemi, duszy trudno jest się uwolnić. Ludzie doszli zatem do wniosku, że najlepszym sposobem na ułatwienie duszy dalszej wędrówki, będzie umieszczenie trumny z ciałem w miejscu, gdzie jej nic nie będzie ograniczać. Czyli powieszenie jej na skałach lub umieszczenie w jaskini tuż przy wejściu. I tak, najstarsze z trumien pochodzą sprzed kilkuset lat, a najmłodsze sprzed...kilkudziesięciu. Dlaczego niektóre wiszą, a inne leżą w jaskiniach? Otóż przed śmiercią każdy miał prawo wybrać czy woli "wisieć" czy "leżeć". Różnica jest taka, że jaskinia zapewnia ochronę, ale nieco krępuje duszę, a skała daje z kolei pełną wolność kosztem zabezpieczenia (metafizycznego oczywiście). Przy czym wybór to jedno, ale ostateczny głos miała rada plemienia. Współcześnie nad wsią góruje kościół, a pogrzeby odprawia ksiądz. Co sprowadza się do tego, że wraz z trumną umieszczaną w jaskini lub na skale umieszcza się tam też... krzyż. Pochowanym na cmentarzach zamiast zniczy pali się ogniska. Tutaj obrzędy pozostały te same co dawniej i trudno określić gdzie jest chrześcijaństwo, a gdzie animizm...

Sagada oferuje też inne atrakcje: jaskinie (też takie bez trumien), w tym jedną z podziemnym jeziorem, trasy trekkingowe i skały wspinaczkowe. My jednak znowu jesteśmy w niedoczasie. Łapiemy nocny autobus do Manili, potem samolot na Cebu i prom na wyspę Bohol...

5 komentarzy:

  1. [JB] Rzeczywiście macie niezłe tempo. Ten pies na zdjęciu - jest bezpieczny? Nie zjedzą go?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pies jest całkiem bezpieczny. Nie tylko go nie zjedzą, ale też ze wszystkich krajów Azji Południowo-Wschodniej w których byliśmy ma najmniejszą szansę, że ktoś w niego będzie rzucał kamieniami albo go rozjedzie. Tutaj całkiem lubią zwierzaki domowe, nawet bezpańskie

      Usuń
  2. Czytam wszystko z wielkim zainteresowaniem Pozdrawiam Was serdecznie i podziwiam Grazyna B.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy te kamienie ułożone jeden na drugim coś oznaczają?

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż powtórzę się z tymi kamieniami , ale czy Wy kiedyś już czegoś na ten temat nie pisaliście tylko mi uleciało z głowy !
    Dawjacie dalej bo tempo macie zabójcze :)
    Zbigi

    OdpowiedzUsuń