niedziela, 24 lipca 2016

Uralem za Ural

Azja Południowo-Wschodnia jest świetna. Ale przy całej swojej egzotyce, zabytkach i krajobrazach (o kuchni nie wspominając) jest też prosta w obsłudze. Pomimo upartego komplikowania sobie życia i szukania nietypowych miejsc, czuliśmy się wtłoczeni w maszynę do obsługi turystów. Stąd rzucony kiedyś w przestrzeń pomysł powrotu do zwiedzania postsowieckich realiów trafił na podatny grunt.

Słowo "Syberia" ma w sobie jakąś magię. W końcu kto nie chciał przejechać Koleją Transsyberyjską i zobaczyć największego jeziora świata? W dodatku w otoczeniu gór i w przedziwnym tyglu religijnym, mieszającym prawosławnych, buddystów i szamanów? Do nas to przemówiło. Więc będziemy gnieść się w autobusach pamiętających minioną epokę, walczyć z irytującym systemem i szlifować rosyjski.

Chcemy zobaczyć Bajkał, odnaleźć ślady zesłanych Polaków, stanąć przed świętą skałą szamanów, zdobyć kilka szczytów i sprawdzić czy na Świętym Nosie żyją foki.

Tym razem bez bardzo sztywnych planów i ograniczeń. Trzy tygodnie na Syberii z namiotem. Irkuck, Listwianka, Sljudanka, Bajkał, Góry Chamar Daban, Dolina Tunkińska, Półwysep Święty Nos - przez najbliższy czas będziemy odmieniać nazwy tych miejsc przez wszystkie przypadki i zastanawiać się nad najlepszą marszrutą. A na deser jeszcze Moskwa i Petersburg.

A póki co siedzimy na moskiewskim lotnisku Domodiedowo i czekamy na lot Uralskich Avialinii do Irkucka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz